Nienawiść...
Miałam nadzieję, że to była prawda. Nie brałam nigdy pod uwagę tego, że rodzice byliby zdolni do nagrania mi się na pocztę. Bawiła mnie mina Aleksa. Zauważyłam na jego twarzy zakłopotanie. Nie wiedziałam czy był zły za to, że to nie mogli być moi rodzice tylko dwie przyjaciółki. Sprawiał wrażenie podenerwowanego. Posłałam mu lekki uśmiech, układając się na plecach.
- Twoje przyjaciółki? - zapytał.
- Tak. Dwie dziewczyny,
które od zawsze są przy mnie. Pewnie policja już wie, że nijaka
Devonne Bendson zaginęła. Mam
nadzieję, że nie szukają mnie po całym mieście tylko
dlatego, że nie ma mnie w szkole. Coś ci Alex nie pasuje w tym, że komuś na mnie zależy? Jakoś moja matka...
- urwałam.
Spojrzał na mnie. Patrzył z taką czułością, jakiej dawno nie odczuwałam. Zaczęłam się trząść ze strachu. Bałam się, że Mia nadal mogła przebywać w domu. Obawiałam się, że chciała dokończyć zabijanie mnie.
Otuliłam się kołdrą. Poczułam znów ten okropny posmak łez w ustach. Zrobiło mi się niedobrze.
Nie płakałam tak często od czasów przeżycia załamań nerwowych. Nienawidziłam uczucia bezsilności, a płacz był jej oznaką. Nie mogłam tak się zachowywać, by nie popaść w depresję. Byłam zdolna do
nawrotu.
- Dev... - szeptał. - Wszystko będzie dobrze, malutka. Popatrz na mnie, proszę.
Uniosłam głowę do góry, by spojrzeć na niego. Jego oczy uspokajały dzięki błękitnym tęczówkom. Jego
dotyk dodawał otuchy, zaś słowa pomagały. Nasz wzrok się spotkał. Chłopak uśmiechnął się do mnie. Ujrzałam szereg jego śnieżnobiałych zębów. Potem pozwoliłam ostatniej łzy spłynąć po twarzy.
- Przywidziało ci się to wszystko.
Twoja mama nie mogłaby chcieć cię zabić. Przecież nikt nie wie,
że tutaj przebywasz. To był tak jakby zły sen, z którego się obudziłaś. Nigdy nie pozwoliłbym nikomu cię zranić. Jestem twoim opiekunem.
Skinęłam głową. Posiadałam opiekuna wbrew mojej woli. Miał mnie chronić za wszelką cenę i, jeśli trzeba było, oddać za mnie życie. Uśmiechnęłam się poprzez łzy.
- Dziękuję -
wyszeptałam.
Alex pochylił się i złożył na moim policzku czuły pocałunek. Po chwili zaczął wychodzić z pokoju. Słyszałam jego kroki,
które tym razem nie były tak ciężkie. Za to ja zamknęłam oczy i oddałam się pod opiekę Morfeusza.
~♥~
Uśmiechnęłam się. Mój uśmiech był nie szczery. Nigdy nie udawałam, ale tym
razem nie mogłam mówić prawdy. Prawda czasem za bardzo bolała, a ja wolałam uniknąć nieprzyjemności związanych z jej
ujawnieniem. Milczenie było gorsze od kłamstwa, więc dlatego je okłamałam. Powiedziałam, że im wierzę. W rzeczywistości wcale tak nie
było. Ale jakbym powiedziała coś innego, to nasza przyjaźń by się skończyła. Nie mogłam ryzykować tak wiele, więc oszukałam je. Pewnie mi tego nigdy nie wybaczą.
Kącik moich pełnych ust był skierowany ku górze, ponieważ nie wiedziałam jak zdemaskować fałszywość. Lecz nie tylko ja byłam zakłamana.
Annabell nadal nie wytłumaczyła się z huku, który ostatnio słyszałam w słuchawce telefonu. A Samantha
nigdy nie powiedziała po co jej
pieniądze, przecież chciała wydać Aleksa Margana. Wszystkie skrywałyśmy sekrety, których nikt nie poznał. Każda z nas wolała zachować je tylko dla siebie. Dlatego między innymi bywało różnie z naszą więzią. Mimo to
trzymałyśmy się razem, wspierałyśmy się i opiekowałyśmy sobą nawzajem. Nigdy nikt nie mógł nas zniszczyć, ale "coś" miało większą siłę niż ludzie. Tym czymś były zmiany.
Trzeba było je akceptować, lecz niektórzy nie potrafili
się do nich dostosować.
- Cieszę się, Dev. A teraz
chodź na lekcję literatury, bo zaraz będzie dzwonek. Pani Khan bardzo przeżywa to, jak uczeń się spóźnia na jej zajęcia. No, a my nie możemy podpaść jej w połowie roku szkolnego, bo nie wiem czy wytrwamy do
końca – powiedziała brązowowłosa Nan.
Uśmiechnęłam się do niej
sztucznie. Miałam nadzieję, że tego nie
dostrzeże. Wolałam skończyć już tę bezsensowną konferencję
z nimi. Wszystko przyprawiało mnie o zawrót głowy. Ale chyba historia nie
chciała się skończyć.
- Aaa i Dev wiesz, mam dość tych twoich
humorków. Raz jesteś bardzo cięta na SweEla, a raz
współczujesz mu tak, że mogłabyś stanąć w jego obronie. Nie rozumiem
cię! Co ty sobie w ogóle myślisz? Sądzisz, że takie zachowanie jest normalne? Wychodzisz na
moich oczach na desperatkę. Zdecyduj się na coś i naucz się mieć własne zdanie. To wszystko jest takie żałosne... -
Anabell nie znała litości. - No i twoja mamusia ma rację. Jesteś naiwna. Sądzisz, że ten Alex jest dla ciebie taki
miły bez powodu. Zdradzę ci sekret. Chłopców w takim wieku
obchodzi tylko jedno. Jestem pewna, że wiesz, o co mi chodzi. Potem tylko nie przychodź do mnie zapłakana, ostrzegam cię. A i wiesz
co? Czasem żałuję, że Mia nie miała na ciebie większego wpływu. Jesteś rozpieszczoną wariatką, która nie raz chciała popełnić samobójstwo!
Fałszywy uśmiech zszedł mi z twarzy. Ból, który zaznałam po tych słowach, był nie do opisania. Nie miałam pojęcia, że tak o mnie myślała. Trzymałam emocje na
wodzy, odbiegając od niej. Skręciłam prawym
korytarzem, wpadając na Sam. Rzuciłam się jej na szyję. Chciałam jej
wszystko powiedzieć, ale nie dała mi dojść do słowa. Ze szklącymi oczami zerkałam na nią.
- Co ty robisz wariatko!
Gnieciesz mi nową sukienkę od Chanel!
Zmarszczyłam czoło. Coś się stało z tym światem. Moje przyjaciółki nigdy się tak nie zachowywały. Odwróciłam się od niej, idąc przed siebie.
- Co ty robisz? Myślisz, że skończyłam z tobą? Wiesz, ile mam ci do powiedzenia? Zacznę od tego, że nienawidzę twoich nadgarstków. Tak psychiczne osoby siedzą w psychiatrykach. Nie wiem, co ty ze sobą zrobiłaś. Po za tym... Pamiętasz Matta?
Wiesz, że nie byłaś dla niego ważna? Od momentu, gdy zamieszkał kilka przecznic dalej,
miał ciebie w dupie. Napisał list, w którym ujawnił, że naprawdę przyjaźnił się z tobą, by mieć dostęp do Iana. Chciał dostać się do drużyny ruggby. A wiesz, że Ian był ulubieńcem trenera. Ten
list nigdy nie był w twoim posiadaniu, ponieważ nie chciałam cię bardziej dołować. Sama z resztą widzisz, jak ludzie wykorzystają twoją osobę. Nikt nigdy nie brał cię na poważnie. Nawet ja
i Nan przyjaźniłyśmy się z tobą, by mieć fory u nauczycieli. Głupia dałaś się nabrać!
Zechciało mi się krzyczeć. Nie chciałam im wierzyć. Nie sądziłam, że są to tego zdolne. Brałam je za księżniczki, dla których robi się wszystko. Nie wiedziałam, jak mogłam aż tak się pomylić. To było nie do przyjęcia.
Odwróciłam się i ujrzałam SweEla. Uśmiechał się do mnie chamsko. Za nim po
chwili stała cała szkoła, oczywiście wraz z nimi Kelly. Uśmiechali się do mnie szyderczo i śmiali.
- Naiwniara...
Wariatka... Suka... - Po korytarzu roznosiły się wyzwiska.
Spojrzałam w bok i zobaczyłam kolejne
osoby, które miały ze mnie
ubaw. Okręciłam się, widząc wszędzie ludzi szydzących ze mnie. Upadłam na podłogę, krzycząc. Zatkałam uszy, wydając z siebie wrzask. Kiedy ucichło, otworzyłam oczy.
Ujrzałam przed sobą burzę brązowych włosów. Poczułam zapach
szamponu truskawkowego. Tylko jedna osoba mogła go używać. Anabell. Dotknęłam jej
delikatnych włosów, szepcząc coś pod nosem.
- Przepraszam... -
powiedziałam nadal trochę roztrzęsiona.
Odwróciła się w moją stronę. Ujrzałam jej
rozradowaną twarz. Uśmiechnęła się do mnie, poprawiając moją fryzurę.
- Devonne, wstałaś! Nie masz za
co, kochana. Nigdy nie miałaś.
Ktoś zaczął krzyczeć. Nie spodziewałam się dziewczęcego głosu w tym domu. Postać szybko przybiegła do mojego pokoju. Zobaczyłam włosy ciemnejsze
od Nan. To była Sam. Dziewczyna podeszła do mnie cała w skowronkach. Dotknęła mojej ręki.
- O Dev. Boże, jak my się o ciebie bałyśmy! - wyjąkała Houston.
- O dziewczyny... -
wyszeptałam, siadając na łóżku.
Do pokoju przyszedł także Alex. Kazał dziewczynom usiąść dalej ode mnie. Wiedziałam, że im nie ufał i bał się o moje zdrowie.
- Dev dzisiaj dwa razy
majaczyła i widziała dziwne rzeczy. Więc proszę o bycie cicho i o zachowanie od
niej pewnej odległości. Devonne pewnie nie wiesz, jak to
możliwe, że twoje
przyjaciółki tu są. Sam się zdziwiłem, kiedy zapukały do drzwi. Mówią, że namierzyły cię przez telefon...
Pokiwałam głową. Chciałam mu podziękować za wszystko.
Poczułam się przy nich bezpieczna i zapomniałam o tym
dziwnym śnie. Lecz nie byłam pewną czy był to tylko sen.
- No to jak to naprawdę było? - zapytałam.
Oby dwie spojrzały na mnie z uśmiechem na twarzy.
- Nie było cię w szkole.
Samantha zaczęła do ciebie wydzwaniać. Zawsze odbierasz telefon, więc zaczęłyśmy się martwić. Namierzyłyśmy twój telefon.
Dobrze, że był włączony! I pojechałyśmy od razu po
lekcjach. Cudem tu trafiłyśmy! Boże, wiesz jakie to zadupie? A i tak w ogóle miałaś rację. Alex jest przystojny.
Zazdroszczę. A Sam już wzięła od niego
autograf dla mnie!
- Dziewczyny...
- Tak? - powiedziały razem.
- Jesteście wariatkami!
- A ty nie jesteś lepsza! - warknęła Samantha.
- To co Dev, jutro
wracasz do domu? - zapytała Anabell.
Pokiwałam głową. Miałam nadzieję, że jutro już chłopak pozwoli
mi wyjść z tej posiadłości. Chciałam wrócić do swojego
pokoju. Pragnęłam przeprosić rodziców i błagać o litość. Nie chciałam trafić do internatu.
Spojrzałam na nie z uśmiechem.
- Alex, chodź tu na moment! - zawołałam go.
Po chwili zjawił się koło mnie gwiazdor Hollywood. Popatrzył na mnie zaciekawiony. Uśmiechnęłam się promienie, dając mu do zrozumienia, że jestem zdrowa.
- Chcę już jutro wrócić do szkoły, do domu. Pozwoliłbyś mi? Jego odpowiedź była jasna. Wiedziałam, że nie ma możliwości, by odpowiedział co innego. Znałam go już na wylot. Kilka godzin z Aleksem pomogło mi odnaleźć zagubioną siebie.
Autorka: Nie zabijajcie mnie proszę. Wybaczcie. Proszę wybaczcie mi ten długi okres przerwy. Ja nawaliłam, a potem moja beta długo mi nie odpisywała. Ale jest już rozdział na WDECHU. No i mamy też nowy szablon. Podoba się wam? Zrobiła go moja kochana Grace. Jednak jest ta zła wiadomość: jeszcze na blogu pojawią się dwa rozdziały. Może kiedyś wam wytłumaczę dlaczego. Albo w sumie zrobię to teraz... Książkę będę pisała, ale nie chcę by była cała opublikowana tutaj. Zdałam test. Komuś się spodobał mój blog, więc mam szansę zdobycia czytelników. Obiecuję, że będą się tu pojawiać rozdziały niespodzianki! Kocham was <3
Wszystkiego najlepszego Ryszardzie! Dużo zdrowia i tego o czym marzysz! Życzy ci Twoja córka, która od tygodnia ma 15 lat ! ♥
Dedykuję ci ten rozdział, Tato ♥♥♥
Wszystkiego najlepszego Ryszardzie! Dużo zdrowia i tego o czym marzysz! Życzy ci Twoja córka, która od tygodnia ma 15 lat ! ♥
Dedykuję ci ten rozdział, Tato ♥♥♥