6 kwietnia 2014

10.

Nienawiść...

  Miałam nadzieję, że to była prawda. Nie brałam nigdy pod uwagę tego, że rodzice byliby zdolni do nagrania mi się na pocztę. Bawiła mnie mina Aleksa. Zauważyłam na jego twarzy zakłopotanie. Nie wiedziałam czy był zły za to, że to nie mogli być moi rodzice tylko dwie przyjaciółki. Sprawiał wrażenie podenerwowanego. Posłałam mu lekki uśmiech, układając się na plecach.

- Twoje przyjaciółki? - zapytał.
- Tak. Dwie dziewczyny, które od zawsze są przy mnie. Pewnie policja już wie, że nijaka Devonne Bendson zaginęła. Mam nadzieję, że nie szukają mnie po całym mieście tylko dlatego, że nie ma mnie w szkole. Coś ci Alex nie pasuje w tym, że komuś na mnie zależy? Jakoś moja matka... - urwałam.
  Spojrzał na mnie. Patrzył z taką czułością, jakiej dawno nie odczuwałam. Zaczęłam się trząść ze strachu. Bałam się, że Mia nadal mogła przebywać w domu. Obawiałam się, że chciała dokończyć zabijanie mnie.
  Otuliłam się kołdrą. Poczułam znów ten okropny posmak łez w ustach. Zrobiło mi się niedobrze. Nie płakałam tak często od czasów przeżycia załamań nerwowych. Nienawidziłam uczucia bezsilności, a płacz był jej oznaką. Nie mogłam tak się zachowywać, by nie popaść w depresję. Byłam zdolna do nawrotu.
- Dev... - szeptał. - Wszystko będzie dobrze, malutka. Popatrz na mnie, proszę.
   Uniosłam głowę do góry, by spojrzeć na niego. Jego oczy uspokajały dzięki błękitnym tęczówkom. Jego dotyk dodawał otuchy, zaś słowa pomagały. Nasz wzrok się spotkał. Chłopak uśmiechnął się do mnie. Ujrzałam szereg jego śnieżnobiałych zęw. Potem pozwoliłam ostatniej łzy spłynąć po twarzy.
 - Przywidziało ci się to wszystko. Twoja mama nie mogłaby chcieć cię zabić. Przecież nikt nie wie, że tutaj przebywasz. To był tak jakby zły sen, z którego się obudziłaś. Nigdy nie pozwoliłbym nikomu cię zranić. Jestem twoim opiekunem.
  Skinęłam głową. Posiadałam opiekuna wbrew mojej woli. Miał mnie chronić za wszelką cenę i, jeśli trzeba było, oddać za mnie życie. Uśmiechnęłam się poprzez łzy.
- Dziękuję - wyszeptałam.
  Alex pochylił się i złożył na moim policzku czuły pocałunek. Po chwili zaczął wychodzić z pokoju. Słyszałam jego kroki, które tym razem nie były tak ciężkie. Za to ja zamknęłam oczy i oddałam się pod opiekę Morfeusza.

~♥~

   Uśmiechnęłam się. Mój uśmiech był nie szczery. Nigdy nie udawałam, ale tym razem nie mogłam mówić prawdy. Prawda czasem za bardzo bolała, a ja wolałam uniknąć nieprzyjemności związanych z jej ujawnieniem. Milczenie było gorsze od kłamstwa, więc dlatego je okłamałam. Powiedziałam, że im wierzęW rzeczywistości wcale tak nie było. Ale jakbym powiedziała coś innego, to nasza przyjaźń by się skończyła. Nie mogłam ryzykować tak wiele, więc oszukałam je. Pewnie mi tego nigdy nie wybaczą.
  Kącik moich pełnych ust był skierowany ku górze, ponieważ nie wiedziałam jak zdemaskować fałszywość. Lecz nie tylko ja byłam zakłamana. Annabell nadal nie wytłumaczyła się z huku, który ostatnio słyszałam w słuchawce telefonu. A Samantha nigdy nie powiedziała po co jej pieniądze, przecież chciała wydać Aleksa Margana. Wszystkie skrywałyśmy sekrety, których nikt nie poznał. Każda z nas wolała zachować je tylko dla siebie. Dlatego między innymi bywało różnie z naszą więzią. Mimo to trzymałyśmy się razem, wspierałyśmy się i opiekowałyśmy sobą nawzajem. Nigdy nikt nie mógł nas zniszczyć, ale "coś" miało większą siłę niż ludzie. Tym czymś były zmiany. Trzeba było je akceptować, lecz niektórzy nie potrafili się do nich dostosować.
- Cieszę się, Dev. A teraz chodź na lekcję literatury, bo zaraz będzie dzwonek. Pani Khan bardzo przeżywa to, jak uczeń się spóźnia na jej zajęcia. No, a my nie możemy podpaść jej w połowie roku szkolnego, bo nie wiem czy wytrwamy do końca powiedziała brązowowłosa Nan.
  Uśmiechnęłam się do niej sztucznie. Miałam nadzieję, że tego nie dostrzeże. Wolałam skończyć już tę bezsensowną konferencję z nimi. Wszystko przyprawiało mnie o zawrót głowy. Ale chyba historia nie chciała się skończyć.
- Aaa i Dev wiesz, mam dość tych twoich humorków. Raz jesteś bardzo cięta na SweEla, a raz współczujesz mu tak, że mogłabyś stanąć w jego obronie. Nie rozumiem cię! Co ty sobie w ogóle myślisz? Sądzisz, że takie zachowanie jest normalne? Wychodzisz na moich oczach na desperatkę. Zdecyduj się na coś i naucz się mieć własne zdanie. To wszystko jest takie żałosne... - Anabell nie znała litości. - No i twoja mamusia ma rację. Jesteś naiwna. Sądzisz, że ten Alex jest dla ciebie taki miły bez powodu. Zdradzę ci sekret. Chłopców w takim wieku obchodzi tylko jedno. Jestem pewna, że wiesz, o co mi chodzi. Potem tylko nie przychodź do mnie zapłakana, ostrzegam cię. A i wiesz co? Czasem żałuję, że Mia nie miała na ciebie większego wpływu. Jesteś rozpieszczoną wariatką, która nie raz chciała popełnić samobójstwo!
  Fałszywy uśmiech zszedł mi z twarzy. Ból, który zaznałam po tych słowach, był nie do opisania. Nie miałam pojęcia, że tak o mnie myślała. Trzymałam emocje na wodzy, odbiegając od niej. Skręciłam prawym korytarzem, wpadając na Sam. Rzuciłam się jej na szyję. Chciałam jej wszystko powiedzieć, ale nie dała mi dojść do słowa. Ze szklącymi oczami zerkałam na nią.
- Co ty robisz wariatko! Gnieciesz mi nową sukienkę od Chanel!
  Zmarszczyłam czoło. Coś się stało z tym światem. Moje przyjaciółki nigdy się tak nie zachowywały. Odwróciłam się od niej, idąc przed siebie.
- Co ty robisz? Myślisz, że skończyłam z tobą? Wiesz, ile mam ci do powiedzenia? Zacznę od tego, że nienawidzę twoich nadgarstków. Tak psychiczne osoby siedzą w psychiatrykach. Nie wiem, co ty ze sobą zrobiłaś. Po za tym... Pamiętasz Matta? Wiesz, że nie byłaś dla niego ważna? Od momentu, gdy zamieszkał kilka przecznic dalej, miał ciebie w dupie. Napisał list, w którym ujawnił, że naprawdę przyjaźnił się z tobą, by mieć dostęp do Iana. Chciał dostać się do drużyny ruggby. A wiesz, że Ian był ulubieńcem trenera. Ten list nigdy nie był w twoim posiadaniu, ponieważ nie chciałam cię bardziej dołować. Sama z resztą widzisz, jak ludzie wykorzystają twoją osobę. Nikt nigdy nie brał cię na poważnie. Nawet ja i Nan przyjaźniłyśmy się z tobą, by mieć fory u nauczycieli. Głupia dałaś się nabrać!
  Zechciało mi się krzyczeć. Nie chciałam im wierzyć. Nie sądziłam, że są to tego zdolne. Brałam je za księżniczki, dla których robi się wszystko. Nie wiedziałam, jak mogłam aż tak się pomylić. To było nie do przyjęcia.
- Bendson? - burknął ktoś za mną.
   Odwróciłam się i ujrzałam SweEla. Uśmiechał się do mnie chamsko. Za nim po chwili stała cała szkoła, oczywiście wraz z nimi Kelly. Uśmiechali się do mnie szyderczo i śmiali.
- Naiwniara... Wariatka... Suka... - Po korytarzu roznosiły się wyzwiska.
   Spojrzałam w bok i zobaczyłam kolejne osoby, które miały ze mnie ubaw. Okręciłam się, widząc wszędzie ludzi szydzących ze mnie. Upadłam na podłogę, krzycząc. Zatkałam uszy, wydając z siebie wrzask. Kiedy ucichło, otworzyłam oczy.
   Ujrzałam przed sobą burzę brązowych włosów. Poczułam zapach szamponu truskawkowego. Tylko jedna osoba mogła go używać. Anabell. Dotknęłam jej delikatnych włosów, szepcząc coś pod nosem.
- Przepraszam... - powiedziałam nadal trochę roztrzęsiona.
  Odwróciła się w moją stronę. Ujrzałam jej rozradowaną twarz. Uśmiechnęła się do mnie, poprawiając moją fryzurę.
- Devonne, wstałaś! Nie masz za co, kochana. Nigdy nie miałaś.
   Ktoś zaczął krzyczeć. Nie spodziewałam się dziewczęcego głosu w tym domu. Postać szybko przybiegła do mojego pokoju. Zobaczyłam włosy ciemnejsze od Nan. To była Sam. Dziewczyna podeszła do mnie cała w skowronkach. Dotknęła mojej ręki.
- O Dev. Boże, jak my się o ciebie bałyśmy! - wyjąkała Houston.
- O dziewczyny... - wyszeptałam, siadając na łóżku.
   Do pokoju przyszedł także Alex. Kazał dziewczynom usiąść dalej ode mnie. Wiedziałam, że im nie ufał i bał się o moje zdrowie.
- Dev dzisiaj dwa razy majaczyła i widziała dziwne rzeczy. Więc proszę o bycie cicho i o zachowanie od niej pewnej odległości. Devonne pewnie nie wiesz, jak to możliwe, że twoje przyjaciółki tu są. Sam się zdziwiłem, kiedy zapukały do drzwi. Mówią, że namierzyły cię przez telefon...
   Pokiwałam głową. Chciałam mu podziękować za wszystko. Poczułam się przy nich bezpieczna i zapomniałam o tym dziwnym śnie. Lecz nie byłam pewną czy był to tylko sen.
- No to jak to naprawdę było? - zapytałam.
  Oby dwie spojrzały na mnie z uśmiechem na twarzy.
- Nie było cię w szkole. Samantha zaczęła do ciebie wydzwaniać. Zawsze odbierasz telefon, więc zaczęłyśmy się martwić. Namierzyłyśmy twój telefon. Dobrze, że był włączony! I pojechałyśmy od razu po lekcjach. Cudem tu trafiłyśmy! Boże, wiesz jakie to zadupie? A i tak w ogóle miałaś rację. Alex jest przystojny. Zazdroszczę. A Sam już wzięła od niego autograf dla mnie!
- Dziewczyny...
- Tak? - powiedziały razem.
- Jesteście wariatkami!
- A ty nie jesteś lepsza! - warknęła Samantha.
- To co Dev, jutro wracasz do domu? - zapytała Anabell.
   Pokiwałam głową. Miałam nadzieję, że jutro już chłopak pozwoli mi wyjść z tej posiadłości. Chciałam wrócić do swojego pokoju. Pragnęłam przeprosić rodziców i błagać o litość. Nie chciałam trafić do internatu. Spojrzałam na nie z uśmiechem.
- Alex, chodź tu na moment! - zawołałam go.
   Po chwili zjawił się koło mnie gwiazdor Hollywood. Popatrzył na mnie zaciekawiony. Uśmiechnęłam się promienie, dając mu do zrozumienia, że jestem zdrowa.
- Chcę już jutro wrócić do szkoły, do domu. Pozwoliłbyś mi?   Jego odpowiedź była jasna. Wiedziałam, że nie ma możliwości, by odpowiedział co innego. Znałam go już na wylot. Kilka godzin z Aleksem pomogło mi odnaleźć zagubioną siebie.

Autorka: Nie zabijajcie mnie proszę. Wybaczcie. Proszę wybaczcie mi ten długi okres przerwy. Ja nawaliłam, a potem moja beta długo mi nie odpisywała. Ale jest już rozdział na WDECHU. No i mamy też nowy szablon. Podoba się wam? Zrobiła go moja kochana Grace. Jednak jest ta zła wiadomość: jeszcze na blogu pojawią się dwa rozdziały. Może kiedyś wam wytłumaczę dlaczego. Albo w sumie zrobię to teraz...  Książkę będę pisała, ale nie chcę by była cała opublikowana tutaj. Zdałam test. Komuś się spodobał mój blog, więc mam szansę zdobycia czytelników. Obiecuję, że będą się tu pojawiać rozdziały niespodzianki! Kocham was <3
Wszystkiego najlepszego Ryszardzie! Dużo zdrowia i tego o czym marzysz! Życzy ci Twoja córka, która od tygodnia ma 15 lat ! ♥
Dedykuję ci ten rozdział, Tato ♥♥♥