8 maja 2014

11.

Oblicze

   To wszystko wydawało mi się zbyt proste. Wystarczył jeden promienny uśmiech, a Alex pozwolił mi na wszystko. Wraz z przyjaciółkami, które specjalnie tu do mnie przyjechały, spakowałam swoje rzeczy do plecaka, który użyczył mi chłopak. Torba nie musiała być duża, by pomieścić kilka sztuk ubrań. Wszystko, co było mi potrzebne, zostało w domu. Spakowana wyszłam z pokoju, w którym spędziłam ostatnie dni. Był przytulny, wszystko pozostawiłam w nieskazitelnym porządku. Takim jaki zastałam.
   Spojrzałam smutnym wzrokiem na opiekuna. Wcale nie chciałam go opuszczać. Chłopak pomógł mi w trudnych chwilach, opiekował się mną, a także troszczył jak o swoją siostrę. Byłam mu bardzo wdzięczna, ponieważ mało kto był tak miły w stosunku do mnie. Zwłaszcza jeżeli miało się na myśli szkołę, do której właśnie wracałam.
- Dziękuje ci, Alex - powiedziałam z czułością, przytulając się do niego na pożegnanie.
- Nie masz za co. Wiesz, że to mój obowiązek.
- Obowiązek!? A nie przyjemność? Przecież jestem dobrą dziewczyną...
   Zerknął na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy. Zaczęłam się śmiać, kiedy chłopak łaskotał mnie po żebrach. Uderzyłam go lekko pięścią w klatkę piersiową. Gdy chłopak spojrzał na mnie tymi pięknymi oczami, zaczęłam płakać. Nie chciałam go opuszczać, bo wiedziałam, że teraz może być ciężko mnie strzec. Otarłam łzy, dając mu się jeszcze raz przytulić. Pocałował mnie w czoło.
- Pamiętaj, że nieważne, gdzie się znajdujesz, zawsze jestem przy tobie!
   Pokiwałam głową, wiedząc, że to mimo wszystko jest kłamstwo. Poczułam mróz, który dostał się do domu przez otwarte drzwi. Nadal padał śnieg i było lodowatoWyszłam z jego domu, chcąc już wrócić do własnego. Nieważne jak bardzo rodzice mnie zranili to i tak nigdy ich nie opuszczę.
   Siedziałam na fotelu samochodowym. Samantha i Anabell zasiadły z przodu. Właśnie wyjeżdżałyśmy pojazdem z obszaru posiadłości Aleksa. Pomachałam mu na pożegnanie, nie spuszczając z niego wzroku. Dopiero gdy minęłyśmy leśniczówkę, otarłam łzy z twarzy i zaczęłam reagować na bodźce. Byłam podłamana tą sytuacją, ale przy moich przyjaciółkach zapominało się o smutku. Dziewczyny puściły głośną muzykę. Leciał właśnie kawałek: The Chainsmokers - "#Selfie". Zaczęłyśmy się śmiać i udawać, że robimy siebie zdjęcia. Nie zwracałyśmy zbytnio uwagi na drogę. Jakby to nie było ważne czy spowodujemy wypadek. Sam podkręciła głośność. Śpiewałyśmy do końca piosenki, potem leciały w radiu tylko smętne utwory.
- Dziewczyny, widziałyście to? - zapytała Samantha.
   Spojrzałyśmy na nią z zainteresowaniem. Nie wiedziałyśmy, co miała na myśli. Było ciemno. Jechałyśmy już z godzinę. Na pewno zbliżała się dziesiąta. Nocą dzieją się dziwne rzeczy. Nic nie mogło mnie zaskoczyć.
- Co powinniśmy widzieć, Sam? - spytała Nan.
   Dziewczyna patrzyła na nią z przerażeniem. Musiała się czegoś wystraszyć, bo nie odpowiedziała na pytanie oraz przez resztę drogi jechała ostrożnie i była trochę wrażliwsza niż zawsze. Nie wiedziałam jak Anabell, ale ja zaczęłam się interesować tym, co mogło wybić z taktu Samanthę. Takie rzeczy fascynowały mnie od ostatniego czasu.
   Patrzyłam przez okno. Obserwowałam widoczki oraz ciemne kontury budowli. Mijałyśmy wiele zaskakujących miejsc. Opuszczone kościoły, pola, jeziora. Wszystko zasypane śniegiem. Czasem widziałam nocne zwierzęta. Byłyśmy już prawie na miejscu, kiedy pękła opona samochodu. Zatrzymałyśmy się w środku lasu. Bardziej tajemniczego od tego koło mojego domu. Sam wysiadła, sprawdzając w bagażniku czy ma zapasową oponę. Wróciła do nas z pustymi rękami.
- Dziewczyny nie mam już zapasowej opony! Nie wiem, co robić! Jest strasznie ciemno. Miałyśmy wrócić przed północą, a nawet nie mogę sprawdzić czasu... - Spojrzała na telefon, by dowiedzieć się, jaka jest godzina. - Nie ma tu zasięgu! Boże, co za katastrofa! Na tym przeklętym zadupiu nie ma nawet kreski!
   Wysiadłam z auta, zostawiając Nan w środku. Uściskałam przyjaciółkę, szepcząc, że sobie poradzimy. Miałam pewność, że jakoś damy radę dostać się do domu. Byłyśmy w lesie nazwanym przeze mnie "Zakazanym". Obiecałam sobie dawno temu, że nigdy do niego się nie zapuszczę. Spojrzałam w jej brązowe oczy.
- Wszystko będzie dobrze, kochana.
- Dev, to nieprawda. Boję się tej ciszy...
   Jak na znak coś zaczęło szeleścić. Po chwili jakieś zwierzę zawyło. Patrzyłam na nią z nadzieją, że się jej nie pogorszyło. Ale jednak tak nie było. Brunetka zaczęła się trząść. Pokręciłam głową.
- Nie ma czego się bać - skłamałam. - Wskakuj do auta, ja pójdę trochę dalej znaleźć zasięg i zadzwonić po pomoc.
   Popatrzyłam na nie z udawanym uśmiechem. Któraś z nas w końcu musiała być silna. Widziałam, że miały już zaprzeczać i zatrzymać mnie przez sobie, ale zatrzasnęłam im drzwiczki przed nosem. Poszłam przed siebie po szosie. Trzymałam w ręku telefon. Sądziłam, że z łatwością znajdę zasięg i zadzwonię po wsparcie. Tak nie było.
   Spacerowałam w ciemnościach. Obserwowałam przed sobą nocne otoczenie. Patrzyły na mnie ślepia drapieżników. Czułam ich wzrok na sobie. Wilki były wszędzie. Nie przeszkadzało mi to. Znałam mojego wilka, więc byłam przekonana, że reszta watahy jest taka sama. Coś za mną zawyło. Odwróciłam się żwawo. Stał przede mną biały wilk. Chyba była to samica. Uśmiechnęłam się do niej. Była przepiękna. Wydawała się wyjątkowa, ale nie wiedziałam sama dlaczego.
- Uważaj na siebie. - Usłyszałam czyjś szept.
- Kim jesteś?! - Wydałam z siebie dziwny dźwięk.
- Twoim drugim obliczem. Stoję przed tobą.
   Popatrzyłam przed siebie. Nie zobaczyłam niczego prócz wilczycy. Uniosłam brew zdziwiona tą całą sytuacją.
- Nie udawaj, że mnie teraz nie widzisz, Devonne! - Ten głos zaczął podnosić ton.
- Przecież nie udaję! Nie widzę cię!
   Zwierzę zbliżyło się do mnie, pokazując mi kły. Cofnęłam się. Biała wilczyca wydała mi się niebezpieczna.
- A teraz mnie widzisz? - Ton tej osoby był bardzo złośliwy.
- Wilczyca? Jesteś wilkiem?
- Odkryłaś Amerykę. Nieważne. Uważaj na siebie i na alfę. - Zauważyła mój pytający wzrok. - Nie musisz wiedzieć, o co chodzi... Jesteś w niebezpieczeństwie. Uważaj i bądź czujna. A może nic ci nie zrobią. A zasięg znajdziesz na końcu tej ścieżki. Pamiętaj moje słowa!
   Pokręciłam głową. Nie mogłam uwierzyć w to, że w ogóle gadam ze zwierzęciem. Przecież to było chore. Odwróciłam się plecami do wilczycy. Szłam przed siebie. Nie zwracałam już uwagi na takie brednie.
- Wstydzę się za ciebie, Devonne! - Ostatni raz usłyszałam ten głos.
   Mimo tego że wydawało mi się to głupie, poszłam na koniec ścieżki tak, jak mi kazała. Miała rację. Zakazałam tam zasięg.
- Ale koszmar... - powiedziałam sama do siebie.
   Otuliłam się ramionami, ponieważ chłodny wiatr musnął moje ciało. Zaczęłam się trząść. Nie wiedziałam czy z zimna, czy ze strachu. Wybrałam numer do kogoś kto mógłby pomóc. Nikt nie odebrał. Następnie połączyłam się z pogotowiem drogowym, które umożliwiło mi rozmowę z jakąś osobą.
- Dobry wieczór. Nasz samochód utknął na środku lasu na obrzeżach Vancouver. Opona pękła na wylot, a my nie mamy zapasowej. Czy jest możliwość zaoferowania nam pomocy? Możemy dopłacić jeśli trzeba, bo pewnie jest już koło północy....
- Dev? - Rozmówca skądś znał moje imię.
- Przepraszam, skąd pan zna moje imię? - spytałam.
- To by było niemożliwe go nie znać, skoro ostatnio byłem u ciebie.

Autorka: To jest idealnie połowa tego co napisałam. Mam nadzieję, że was tak wciągnie i zostawicie po sobie komentarze, że nawet w tym tygodniu dodam 12. Przewiduję się 14 rozdział będzie ostatnim. Chyba więcej rozdziałów tutaj nie opublikuje, bo spadła mi statystka i nikt nie komentuje. A wolałabym nie widzieć takiej różnicy (mam na myśli do, że miałam 270 wyś, a teraz mam 76). Zdołowało to mnie lekko. To też moja wina, bo zaniedbuję blog brakiem czasu. Kocham was i pozdrawiam ♥

8 komentarzy:

  1. Wowow *__*
    Świetny rozdział :3
    Kto to był ten ktoś w telefonie? :D
    Kim był ten wilk?
    Tyle pytań :o
    Dawaj jak najszybciej nastepny <3
    Rozdział cudowny *_*
    Życze weny <3
    Pozdrawiam Caroline.

    http://klaroline21.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, strasznie tajemniczy rozdział ;) czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana!
    Na samym początku mojego komentarza chciałabym jeszcze raz bardzo podziękować za zwiastun wykonany na Taken. Nawet nie wiesz jak on mi się podoba i ile dla mnie znaczy!
    Co dalej? Hm... pewnie chciałabym Ci napisać, abyś nie przejmowała się małą liczbą odwiedzin na blogu. To nie Twoja wina, że nie masz wystarczająco czasu na napisanie nowych rozdziałów ♥
    A co do głównej tematu - rozdziału - muszę powiedzieć, że jest dosyć krótki, ale za to świetny! Zdziwiłam się, że już po kilku zdaniach nie mogłam doczekać się tego co stanie się potem.
    Biedne dziewczyny, ja na ich miejscu zaczęłabym panikować i pewnie płakać z nerwów, haha, taka jestem. Bałabym się na maksa. No i chyba najbardziej zaciekawiła mnie biała wilczyca, która okazała się wcieleniem nikogo innego jak Devonne! Tu mnie zaskoczyłaś. I wiesz co? Będę zmuszona chyba Cię zabić, kochanie. :) Jak możesz w takim momencie urywać rozdział!? Co?! Jak Ty możesz nam to robić?! Ech, nie zostaje mi nic innego jak cierpliwie czekać na kolejny rozdział. ♥
    Do następnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde... Przepraszam. Znowu... Boże rozdział dodany ponad miesiąc temu a ja znowu komentuję go tak późno... Boże jest to trochę niepoprawne... Jesteś chyba cofnięta w rozwoju... Oczywiście przepraszam (znowu) i cholernie żałuję, że nie przeczytałam tego rozdziału wcześniej. Jest genialny! Bardzo mi się podoba :D Serio :D Kurcze tyle emocji... ^^ Aż chce się czytać dalej xD W ogóle to jestem przerażona. Ta wilczyca... Jezusie! Wystraszyłam się. Serio... Tylko o co jej chodziło? "Jesteś w niebezpieczeństwie"? "Uważaj i bądź czujna"? Co to ma znaczyć? O.O I potem ta osoba w tym telefonie... Kurcze kto to jest?! O.O Nikt nie przychodzi mi na myśl O.O Boże Kochanie... Tyle pytań... A żadnej odpowiedzi xD
    Chcę już kolejny! :D
    Mam nadzieję, że jednak dodasz niedługo... Bardzo bym chciała :)
    No ale pozostało mi już chyba jedynie czekać... W ogóle smutno mi się robi na myśl, że jeszcze 3 rozdziały i przerywasz/kończysz... To taki przykre :c
    Ale na razie się tym nie przejmuję bo wiem, że będzie następny xD
    Czekam i przepraszam jeszcze raz :)
    KOCHAM CIĘ SKARBIE <3
    Twoja @LoveWithHarold
    onewayoranother-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam w drugiej linijce powinno być "JESTEM chyba cofnięta w rozwoju" a nie ja na pisałam że ty jesteś. Boże... Mądra ja xD I chociażby na tym przykładzie idealnie widać, jak właśnie jestem cofnięta w rozwoju xD Haha xD Przepraszam za tą pomyłkę xD W końcu mogłaś się poczuć urażona... O.O Ale mówiłam o sobie xD

      Usuń
  5. świetnie *.*
    podoba mi się t tajemniczość w twoim opowiadaniu, cały czas pojawiają się nowe wątki ;p
    trzymaj się <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Blagam cię! Pisz dalej! Obiecuje ze cię rozpromuje tylko pisz!

    OdpowiedzUsuń
  7. 22 year-old Database Administrator II Cami Monroe, hailing from Sainte-Genevieve enjoys watching movies like ...tick... tick... tick... and Rock climbing. Took a trip to Sceilg Mhichíl and drives a Tundra. sprobuj tutaj

    OdpowiedzUsuń

Chcę bloga w przyszłości wydać,
więc byłabym wdzięczna za komentarz!
Zawsze się jakoś odwdzięczę ♥